PolitykaSzczery wywiad z Pawłem Kukizem. "Boże święty, co ja tu robię? Jak mi się pięknie żyło!"

Szczery wywiad z Pawłem Kukizem. "Boże święty, co ja tu robię? Jak mi się pięknie żyło!"

Szczery wywiad z Pawłem Kukizem. "Boże święty, co ja tu robię? Jak mi się pięknie żyło!"
Źródło zdjęć: © Wirtualna Polska | wp.pl
19.03.2017 10:00, aktualizacja: 19.03.2017 16:30

O swoim zmarłym ojcu, córkach, żonie i polityce mówił Paweł Kukiz w "Przybliżeniu" TVP2. Oglądając nagranie sprzed lat, gdy występował z zespołem Aya RL i śpiewał piosenkę "Skóra", rzucił: - Jak patrzę na to, to myślę: "Co ja tu robię, Boże święty, co ja tu robię? Jak mi się pięknie żyło!".

Mówiąc "tu", miał na myśli politykę.

Ze swoim ojcem Tadeuszem Kukizem (sybirakiem i uznanym lekarzem) Paweł Kukiz nie miał, jak sam mówił, przykładnych relacji. Brało się to z tego, że ojciec długo nie akceptował wyboru syna, aby zostać muzykiem rockowym. Kukiz senior wolał, aby syn miał bardziej tradycyjny zawód.

Tadeusz Kukiz zmarł 14 maja 2015, czyli między I a II turą wyborów prezydenckich. Po tym, gdy Paweł Kukiz sensacyjnie zdobył ponad 20 proc. głosów 10 maja 2015 r., jego ojciec był już nad grobem. - Z ojcem było już bardzo kiepsko. Mama mi opowiadała, mimo że już zupełnie bez sił był wtedy w domu - umierał - usiadł na łóżku i mówi: "doczekałem się, doczekałem się" - wspominał Paweł Kukiz.

Ale nikt w domu, jak opowiadał, nie był zachwycony planami wejścia w politykę. - Ojciec przeżył cudem system, który był systemem morderczym. Obawiał się, że wchodzenie na drogę konfrontacji z jakimkolwiek systemem jest niebezpieczne. Robił to z miłości do syna. Mówił: lepiej się w pewne rzeczy nie mieszać - wspominał Paweł Kukiz.

I przypomniał też scenę, kiedy już był pewny, że będzie walczył o Pałac Prezydencki. - Pamiętam, jak ogłosiłem w domu, że startuję w wyborach prezydenckich. Po prostu dziewczyny pobladły. Moja matka - również. Siostra - również. Telefony... Skonsolidowały się te wszystkie kobity i usiłowały mi wybić z głowy pomysł startowania w tych wyborach. A ja miałem jeden cel: rozszczelnić ten system.

Teraz - zwierzał się muzyk - bardzo dużo myśli i mówi o swoim ojcu, podkreślając, że dał mu "mocnego ducha patriotyzmu, walki, polskości".

Choć z ojcem poróżnił się, gdy poszedł drogą muzyka, to jego matka - Marianna Kukiz - oceniła, że w sumie z ojcem byli podobni przez stanowcze charaktery. Marianna Kukiz podkreśliła: - Zawsze był buntownikiem i chciał coś osiągnąć, czegoś dokonać. Nie był łatwym do wychowania. Trzeba go było bardzo pilnować. Ojciec chciał, żeby osiągnął zawód i pozycję w życiu - wspominała. A sam Paweł Kukiz ze śmiechem dodał, że "od czasu do czasu uspokajała go ścierką".

Relacje z ojcem przez długie lata były trudne. Stąd Paweł Kukiz wspominał scenę, kiedy miał 19 lat i przekonanie, że "nikt go nie rozumie i nie kocha", "nikt nie wie, że jest wybitnym, przyszłym wokalistą rockowym". Stwierdził wówczas, że nie chce takiej rodziny, która go nie rozumie, więc się pakuje i wyjeżdża z domu, zapowiadając przy tym, aby nikt go nie szukał. - Ojciec wyszedł wtedy do kuchni. Byłem przekonany, że nareszcie zrozumiał i poszedł płakać. A on wyszedł i dał mi dwie kanapki - wspominał Paweł Kukiz. - No i wyszedłem z domu - dodał późniejszy muzyk.

Dzisiejszy poseł i lider Kukiz'15 wspominał też sytuację, kiedy w okolicach zdawania matury "uroił sobie", jak stać się Konradem Wallenrodem w czasach PRL. Pomyślał: - Pójdę drogą Ryszarda Kuklińskiego (oficera Ludowego Wojska Polskiego, który współpracował z CIA - red.) i rozwalę komunę od środka. Powiedziałem: "Tato, pójdę do Wyższej Szkoły Oficerskiej Milicji Obywatelskiej w Szczytnie, zostanę oficerem MO i w ten sposób od środka ten system rozpirzę". A ojciec zachował wyjątkowy spokój, usiadł, popatrzył i powiedział: to nie jest najgłupsza koncepcja, ale może najpierw skończ prawo, a potem zapiszesz się do milicji.

W "Przybliżeniu" TVP2 opowiadał też historie rodzinne, ważne dla uformowania jego ojca wydarzenie - zsyłkę do Kazachstanu, skąd wrócił dopiero w 1946 r. Podkreślał też wagę swoich kresowych korzeni. - Byłem chyba nastoletnim chłopakiem, kiedy pojechaliśmy do ogrodu zoologicznego we Wrocławiu. Tam były wielbłądy. Stanąłem przed nimi i powiedziałem: - Tato, jak ja strasznie bym chciał na takim wielbłądzie pojeździć, tak jak Staś i Nel w "Pustyni i w puszczy". Widziałem jak się ojcu oczy zaszkliły i odpowiedział: - Synu, ja jeździłem, ale puszczy tam nie było.

Tak wyglądała chwila, gdy ojciec Pawła Kukiza po raz pierwszy napomknął o swoim zesłaniu. Podobnie też bardzo ostrożnie - i dość późno, bo w szkole średniej - ojciec muzyka mówił mu o zamordowaniu przez sowietów jego dziadka. Jak podkreślał, w czasach PRL-u strach było mówić o krzywdach doznanych z rąk Rosjan.

Paweł Kukiz opisywał też swoją religijność, która ma rys kresowy. - Bóg jest miłością i jest czymś niepojętym, więc nawet się nie silę, by go poznać. Boga świadczy się przede wszystkim uczynkiem, a nie klepaniem - że tak powiem - paciorków. Modlitwa jest czymś, co niekoniecznie musi mieć słowa - to jest bardzo mocne pragnienie dobra. Ale z drugiej strony doskonale rozumiem ten taki kresowy, szczególnie pokolenia starszego niż moje, kult maryjny, kult kościołów i bardzo mocne epatowanie zewnętrzem, wizerunkiem. Dlatego nigdy w życiu nie mogłem się pogodzić z opluwaniem symboli. Bo przecież ci żołnierze, którzy ginęli za Polskę, często ściskając ten ostatni medalik Matki Boskiej, która nie tylko była Matką Boską, bo była też jego żoną, jego dziećmi... Nie wolno na to pluć - mówił emocjonalnie.

Z kolei zapytany przez Rafała Ziemkiewicza i Piotra Goćka o piosenkę "ZChN zbliża się", odparł, że napisał ją w obronie wiary. W tym utworze zespołu Piersi opisał odwiedziny księdza, podczas których duchowny wypił dużo alkoholu, a potem rozbił się samochodem. - Sytuacja była taka: to był konkretny ksiądz, konkretna toyota, konkretna latarnia, konkretna wódka, konkretne życie towarzyskie. Miałem obowiązek napisać taką piosenkę - wspominał Paweł Kukiz.

Mówiąc o swoich praktykach religijnych zaznaczył: - Nie jestem dewotem. W kościele nie bywał zbyt często.

Wspominał przy tym, że jego dom nie był rozmodlony. - Dziwię się w ogóle, że ten dom nie stracił wiary po tych wszystkich traumach, które ojciec przeżył w Kazachstanie i po wszystkich traumach, które matka przeżyła w Warszawie podczas powstania. To naprawdę jest dziwne. Spotkałem wielu kolegów ojca, sybiraków, którzy byli skrajnie różnymi postaciami. To byli albo ludzie ogromnie wierzący i cały sens życia widzieli w Kościele, albo ludzie, którzy absolutnie od Boga się odcięli - podkreślał.

Bywało, że się wsruszał. - Jak patrzę na to, to myślę: "Co ja tu robię, Boże święty, co ja tu robię? Jak mi się pięknie żyło!" - tak skonstatował nagranie sprzed lat, na którym śpiewał jedną ze swoich piosenek (Aya RL - "Skóra"). A powiedział to w czasie przeszłym, bo aktywnym muzykiem już nie jest, zamieniając scenę na politykę. - Na scenę wracam, jak rozwalę ten ustrój - zapowiedział. - Ja nie muszę i nie chcę żyć z polityki. W razie czego mam alternatywę. Mogę wyjść na scenę i śpiewać. Jeszcze nie zapomniałem - zaznaczył.

- Zdradziłbym, gdybym zaczął żyć z polityki. Gdyby to było celem samym w sobie. Uwierzcie: wiem, jak to się robi. Nie potrafiłbym, bo właśnie wychowanie w domu mi na to nie pozwala. I nie spocznę do póki nie doprowadzę do stworzenia społeczeństwa obywatelskiego, państwa obywatelskiego - zapędził się.

Mówiąc o własnych kłopotach w życiu, stwierdził, że "należy najpierw samemu przed sobą upaść, nie móc spojrzeć w lustro, żeby się podnieść".

oprac. Jacek Gądek

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (209)
Zobacz także