PolskaWe wrocławskiej policji jedna afera goni drugą

We wrocławskiej policji jedna afera goni drugą

30.11.2009 14:10, aktualizacja: 01.12.2009 10:55

Czy po serii skandali z udziałem wrocławskich policjantów w komendzie miejskiej w końcu polecą głowy? Na razie komendant wojewódzki Zbigniew Maciejewski obiecuje "kompleksową kontrolę" wrocławskiej policji.

- Jestem do dyspozycji komendanta wojewódzkiego - odpowiada komendant miejski Robert Wodejko. Chociaż nie wszystkie afery zdarzyły się pod jego rządami.

Najnowszy skandal, ujawniony kilka dni temu, zaczął się trzy lata temu. W piątek sąd aresztował policjantkę z komendy miejskiej, która od 2006 roku płaciła za zakupy fałszywymi pieniędzmi - dowodami w sprawach, które prowadziła.

Od 2006 roku wrocławska policja miała trzech komendantów. Do stycznia 2007 szefem był Wiesław Pałaszewski, później Marek Szmigiel, dziś wiceszef komendy wojewódzkiej.

Historia z fałszywymi pieniędzmi to najnowsza z niekończącej się serii afer. Tylko w tym roku ujawnione zostały już cztery kryminalne historie z udziałem policjantów.

Zaczęło się wiosną. "Polska Gazeta Wrocławska" pisała wtedy o tym, jak z policjant komisariatu w Leśnicy próbuje pomóc koledze w odzyskaniu skradzionego auta. Przekonywał, że ma kontakt ze złodziejami, którzy za haracz gotowi byli auto oddać. Dziś jego proces toczy się przed sądem.

Były też kradzieże gotówki z dwóch komisariatów. Na ul. Trzemeskiej z szafy pancernej zginęło 20 tysięcy złotych. Skradziono też gotówkę z policyjnego depozytu w komisariacie przy ul. Jaworowej.

Kilka miesięcy temu prokuratura oskarżyła z kolei naczelnika jednego z wydziałów o nadużywanie uprawnień i poświadczanie nieprawdy w dokumentach.

W ostatnich latach mieliśmy też policjantów prowadzących dom publiczny w Austrii. Był złodziej fałszywych biletów wrocławskiego MPK zabranych przez policję ich producentom. W tej ostatniej sprawie prokuratura oskarżyła trzech policjantów. Dwóch sąd uniewinnił.

Dodajmy, że skandale zdarzały się też w samej komendzie wojewódzkiej. Afera z wyłudzaniem pieniędzy za delegacje objęła 48 funkcjonariuszy wydziału konwojowego. 20 już stanęło przed sądem. Śledztwo trwa od 2005 roku. Niedawno okazało się też, że z magazynów komendy wojewódzkiej policji wyparowało 27 ton paliwa.

Z danych komendy głównej wynika, że do września jedenastu dolnośląskich policjantów usłyszało zarzuty popełnienia 18 przestępstw.

Czy nie czas na poważniejsze decyzje, niż tylko "kompleksowa kontrola" w komendzie miejskiej? - Nie można tych spraw ze sobą łączyć - przekonuje dolnośląski komendant wojewódzki Zbigniew Maciejewski. - Każdą z nich po ujawnieniu dokładnie wyjaśnialiśmy. Wobec winnych zaniedbań wyciągnęliśmy konsekwencje dyscyplinarne.

Jestem do dyspozycji komendanta wojewódzkiego
_**Z Robertem Wodejką, komendantem miejskim wrocławskiej policji, rozmawia Marcin Rybak**_

* We wrocławskiej komendzie co kilka miesięcy wybucha nowa afera. Co się dzieje?*
Tych spraw nie można łączyć w jedną całość. Nie można powiedzieć, że wszyscy wrocławscy policjanci źle pracują z tego powodu, że trzech czy czterech okazało się nieuczciwymi. Za każdym razem po ujawnieniu takiej historii są kontrole, kary dla winnych. Wyrzucamy ich ze służby. Policjanci mają świadomość, co grozi za przestępstwo. Wiedzą, że według nowych przepisów funkcjonariusz skazany za przestępstwo może stracić uprawnienia emerytalne. Często im to przypominamy. Jakimi jeszcze metodami możemy przeciwdziałać podobnym historiom?

Wrocławska policjantka przez trzy lata płaciła za zakupy fałszywymi pieniędzmi. Były dowodami w sprawach, które sama prowadziła. Jak to możliwe, że przez tak długi czas nikt tego nie ujawnił? Nie jest Pan w szoku?
Jestem tym zaskoczony. Zostanie powołany specjalny zespół kontrolny. Sprawdzi, jak wyglądał obieg dokumentów i nadzór w wydziale dochodzeniowym.

Czy w komendzie miejskiej polecą głowy?
Jeśli komendant wojewódzki zechce mnie odwołać, to z pewnością pan się o tym dowie. W każdej chwili jestem do jego dyspozycji. Jestem człowiekiem honoru.

A zmiany personalne w podległych Panu wydziałach?
Nie jestem zwolennikiem pochopnych działań. Najpierw muszę poznać wyniki kontroli. Potem - jeśli okaże się, że doszło do zaniedbań - będzie można mówić o decyzjach personalnych.
Przeczytaj więcej w "Polska Gazeta Wrocławska"

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także