W momencie, kiedy doszło do spotkania między premierem Tuskiem i Putinem byłem w pobliżu i obserwowałem ich. Byłem zbyt daleko na to, by usłyszeć, co mówią do siebie, ale na tyle blisko, żeby zobaczyć, że Putin po prostu się wzruszył. To był autentycznie ludzki odruch, niezbyt częsty u polityków. Praktycznie objął premiera Tuska w chwili, gdy tamten prawie upadł - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Turowski, dyplomata, który 10 kwietnia 2010 roku miał witać prezydenta Lecha Kaczyńskiego na lotnisku w Smoleńsku.