- On tu nie wróci, jestem pewna. Nie przyjdzie nigdy! Dajcie mi spokój. Jestem stara, schorowana, nie mam na to wszystko siły – mówi pani Urszula, matka Mariusza Trynkiewicza. Nerwowo reaguje na dziennikarzy, fotoreporterom wskazuje palcem parking, nieoznakowany policyjny radiowóz na łódzkich tablicach. – Mam ochronę, siedzą tam i tylko czekają na mój sygnał. Niczego się nie boję. Jak ktoś mnie zaczepia, w pięć minut załatwiają sprawę, zgarniają do samochodu – rzuca przez uchylone drzwi. Wychodzi z domu na chwilę, robi zakupy i wraca. - Z nikim nie rozmawia, odgrodziła się od ludzi murem. Trudno się dziwić, taki wstyd… – mówią sąsiadki z bloku obok.