W mojej podwarszawskiej gminie nie zlikwidują żadnej szkolnej biblioteki. Jest też księgarnia z wieczorami autorskimi. I Centrum Kultury z zajęciami dla dzieci i młodzieży, koncerty i kino. Zabrzmi to dwuznacznie, ale jest tak jak pamiętam z dzieciństwa, gdy zajęcia historii sztuki w domu kultury, nauczające że styl to zawsze wybór wymagający wolności, były najlepszym antidotum na presję i nudę komunizmu. I na schematyzm socrealizmu.