Wściekły tłum wywleka na ulicę opierającego się generała Jaruzelskiego. Policja tylko cudem chroni byłego dyktatora przed linczem. Kilka dni później zaczyna się proces generała przed Najwyższym Trybunałem Sprawiedliwości. A właściwie już nie generała, bo na początku procesu Jaruzelskiego zdegradowano do stopnia szeregowego. Podobnie jak jego kolegę Kiszczaka. Wyroki zapadają po zaledwie dwóch miesiącach wytężonej pracy. Obaj dostają taką samą karę, zgodną ze specjalną ustawą o trybunale, uchwaloną przez sejm, wybrany w całkowicie wolnych wyborach: 10 lat pozbawienia wolności i pozbawienie praw publicznych na zawsze. Tak mogło by być, ale nie było. Szkoda - pisze Łukasz Warzecha, felietonista Wirtualnej Polski.