Ułaskawienie "Słowika" załatwił przez kancelarię prezydenta Lecha Wałęsy pewien mecenas, którego nie chcę wspominać. Zostało to klepnięte, suma była "wyświetlona" od samego początku, przekazaliśmy pieniądze, a później było tak, jak zeznałem w prokuraturze: bawiliśmy się i wznosiliśmy toasty (...) Wałęsa chodził po Belwederze, widział nas grających z ochroną w ping-ponga i niby na nas prychał. Ale to były żarty; mieliśmy tam układy i mieliśmy swoje wtyki - powiedział w wywiadzie dla "GPC" Jarosław "Masa" Sokołowski.