Każda zagraniczna podróż prezydenta Stanów Zjednoczonych oznacza, że wraz z nim do danego kraju przylatuje naszpikowana elektroniką i najlepszymi zabezpieczeniami maszyna zwana "doomsday plane", czyli "samolot na dzień zagłady". Eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, prognozują, że mogła ona czekać na ewentualne poderwanie do lotu na lotnisku w Rzeszowie.