Trwa ładowanie...
Jakub Majmurek
15-12-2016 20:04

Jakub Majmurek: Na złość Tuskowi, PiS odmrozi sobie uszy

Rząd Beaty Szydło, zamiast przygotować się do zimy, demonstruje swoją „suwerenność” i „wstawanie z kolan”, leżąc nago na śniegu. Co może skończyć się bolesnymi nie tylko dla polityków PiS, ale dla całej wspólnoty, trudno odwracalnymi odmrożeniami.

Jakub Majmurek: Na złość Tuskowi, PiS odmrozi sobie uszyŹródło: East News, fot: Andrzej Iwańczuk/Reporter
d1sr78t
d1sr78t

Jak w serialu „Gra o tron”, w europejskiej polityce nadchodzi zima. Rok 2017 będzie należał do najtrudniejszych w unijnej historii, a w najgorszym scenariuszu może ją nawet zakończyć. Szczególnie ostro zima może przebiegać nad Wisłą. Nasz region wyjątkowo potrzebuje zjednoczonej Europy – Niemcy, Włochy, Beneluks, Wielka Brytania poradzą sobie jakoś bez niej, my niekoniecznie. To dzięki perspektywie członkostwa w UE po 1989 roku udało się zachować w polskiej polityce podstawową stabilność. To fundusze unijne i dostęp do unijnych rynków zbudowały bardzo skromny, ale jednak realny dobrobyt, jakim cieszyła się Polska w ostatnich kilku latach.

Dlatego podstawowym zadaniem polskich polityków powinno być dobre przygotowanie się do nadchodzącej zimy. Nagromadzenie zapasów, ciepłych ubrań, opału – wszystkiego, co konieczne, by przetrwać w Unii do wiosny. Tym bardziej, że nie wiadomo za bardzo, kiedy ta skruszy lody. Niestety, rząd Beaty Szydło postępuje zupełnie odwrotnie. Zamiast przygotować się do zimy, demonstruje swoją „suwerenność” i „wstawanie z kolan” leżąc nago na śniegu. Co może skończyć się bolesnymi nie tylko dla polityków PiS, a dla całej wspólnoty, trudno odwracalnymi odmrożeniami.

Dobre dla PiS, fatalne dla Polski

Ostatnim przejawem takiego (braku) myślenia jest postawa rządu wobec drugiej kadencji Donalda Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej – organu służącego spotkaniom szefów rządów i głów europejskich państw. To na forum RE zapadają najważniejsze strategiczne decyzje dotyczące kierunków europejskiej polityki. Przewodniczący nie może narzucać RE swojego planu i poglądów, powinien służyć raczej jako negocjator umożliwiający wyłanianie się wspólnego stanowiska, godzący różniące się strony. Tym niemniej, taka pozycja pozwala na prowadzenie pewnej samodzielnej gry. Polak na takim stanowisku może być atutem dla potrafiącego to sprawnie rozegrać rządu.

PiS nigdy jednak nie kryło, że z Tuska jako przewodniczącego RE zadowolone nie jest i w ogóle nie postrzega go jako atut. „Nie wiadomo, czy on jest nasz” – powiedział w rozmowie z Robertem Mazurkiem Witold Waszczykowski. Do tej pory obóz rządzący dawał jednak do zrozumienia, że po pewnymi warunkami gotowy jest Tuska poprzeć na drugą kadencję szefa RE. Ta obecna kończy się wiosną tego roku. Gdyby rządząca partia potrafiła w takiej sytuacji zawiesić na kołku bojową retorykę, jaką posługuje się na użytek wewnętrzny i wyjść poza horyzont plemiennych podziałów, byłbym pierwszy, który by ją za to pochwalił.

d1sr78t

Chyba jednak do pochwał nie będę miał okazji. Jak wczoraj donosiło radio RMF FM, rząd polski miał już zacząć informować swoich partnerów z UE, że nie zamierza poprzeć Tuska na drugą kadencję. PiS demoluje w ten sposób bez sensu kolejne osiągnięcie III RP – względny konsensus w sprawie polityki zagranicznej. Notorycznie skłócone, podzielone „wojną na górze” solidarnościowe rządy z okresu 1989-1993 były w stanie wyjąć politykę zagraniczną z partyjnego sporu. Jej głównej linii nie przerwało także przejęcie władzy przez postkomunistów w 1993 roku. Wałęsa i Michnik, Geremek i Kwaśniewski, mimo bardzo ostrego sporu potrafili wspólnie pracować na realizację strategicznych celów.

PiS do takiej wspólnej pracy z Tuskiem jak widać nie jest zdolny. W imię logiki wewnętrznej walki politycznej rząd gotów jest pozbawić się atutu w postaci Polaka na bardzo ważnym europejskim stanowisku. Faktem jest, że do tej pory nie potrafił go tam sensownie wykorzystać. To nie szef RE powinien być rzecznikiem polskiego rządu w Unii, to polski rząd powinien umieć uruchomić taki zasób. Jak mówił w wywiadzie dla „Newsweeka” Tusk, nigdy nie odniósł wrażenia, by premier Szydło czy prezydent Duda mieli pomysł, jak skorzystać z jego pomocy.

Choć przyznawał też, że w rozmowach z nim, obaj politycy potrafili wziąć w nawias konfrontacyjny język i merytorycznie negocjować. Szkoda, że obóz dobrej zmiany porzuca współpracę z Tuskiem dla wewnętrznych politycznych rozgrywek. Bo z punktu widzenia PiS odwołanie Tuska z Brukseli nie jest wcale złym ruchem. Gdyby Tusk spędził kolejną kadencję w Brukseli, wróciłby do Polski po koniec 2019 roku. Akurat na czas, by przygotować się do kampanii prezydenckiej w 2020 roku i zmierzyć się z Andrzejem Dudą. Niesiony pozytywnymi wspomnieniami na temat stabilności znanej z czasów jego rządów i europejskim sukcesem, Tusk miałby szanse zawalczyć z Andrzejem Dudą o prezydenturę.

Odebranie Tuskowi drugiej kadencji w Europie zmniejsza prawdopodobieństwo takiego scenariusza. Zmuszony do powrotu do kraju w 2017 roku, Tusk zdąży się politycznie zużyć i wypalić. Zwłaszcza, że PiS-owski Sejm przepuści go przez Komisję ds. Amber Gold, a odpowiednią propagandową oprawę przesłuchań zapewnią sprzyjające Nowogrodzkiej media z TVP na czele.

d1sr78t

Odwet zamiast planu

Nie wszystko jednak, co jest dobre krótkoterminowo dla PiS, musi być dobre dla Polski. Z punktu widzenia naszego interesu narodowego nie ma dziś nic ważniejszego, niż zabezpieczenie polskich pozycji w przeżywającej kryzys Unii. Poświęcanie kogoś, kto może być w tej sprawie poważnym atutem, dla rozgrywki o Pałac Prezydencki, jest niebezpieczną małostkowością.

Tym większą, że jak ostry nie byłby spór Tuska z obozem władzy, w kilku kluczowych sprawach mają oni wspólną wizję przyszłości Europy. Tusk podobnie do polskiego rządu wypowiadał się np. o problemie uchodźców, o konieczności uszczelnienia europejskich granic, działań na rzecz rozwiązywania problemów bezpieczeństwa w najbliższym unijnym otoczeniu.

Dla każdego polskiego rządu najważniejsze w polityce europejskiej są teraz dwa cele. Po pierwsze, utrzymanie spójnej postawy Unii wobec Rosji i konfliktu na Ukrainie. Po drugie, zabezpieczenie przed scenariuszem, w którym integracja rdzenia Unii zaczyna gwałtownie przyspieszać, znacząco – i być może na trwałe – wypychając Polskę poza centrum Europy.

d1sr78t

Choć można mieć pretensje do wschodniej polityki końcówki rządów Tuska, to wśród najwyżej postawionych urzędników unijnych nie ma dziś nikogo, kto lepiej rozumiałby punkt widzenia Europy Wschodniej w sprawie Rosji. W kwestii tego, jak wyglądać ma przyszły kierunek europejskiej integracji i jak się w niej powinna sytuować Polska, Tusk i rząd Szydło mogą mieć różne zdanie. Ale naprawdę, rządowi PiS nie uda się umieścić na tym stanowisku nikogo bliższego mu politycznie niż Tusk! Nikogo, kto miałby większą świadomość ryzyka, jakie niesie rozjeżdżania się Europy na różne kręgi integracji.

Nie widać zresztą, by rząd miał jakiś plan, kim właściwie Tuska zastąpić. Ludwik Dorn powiedział w jednym z wywiadów, że Jarosław Kaczyński nie ma żadnego wielkiego planu dla Polski, ma tylko chęć odwetu na III RP, która „zabiła mu brata”. W przypadku europejskiej polityki wobec Tuska słowa byłego „trzeciego bliźniaka” wydają się szczególnie trafne. Sam Kaczyński pozwalał sobie na sformułowania wobec szefa RE niespotykane w europejskiej polityce – powiedział m.in., że Tusk nie jest dla niego partnerem politycznym, a na czele RE „nie powinien stać ktoś, wobec którego stawiane będą być może poważne zarzuty”.

Emocje Kaczyńskiego są poniekąd zrozumiałe. To Tusk jako szef rządu sprawującego władzę w momencie katastrofy w Smoleńsku jest dla niego twarzą III RP - państwa, które w 2010 roku nie zdało egzaminu i nie zabezpieczyło prostej wizyty zagranicznej najwyżej postawionych urzędników – w tym brata prezesa PiS. Polityk tej miary powinien jednak umieć trzymać takie emocje na wodzy. Kaczyński używa ich tymczasem jako narzędzia politycznej zimnej wojny domowej. Teraz ich zakładnikiem stanie się polityka europejska Polski.

d1sr78t

Kłótnik Europy

Nie wiadomo, czy Europa przejmie się jednak brakiem poparcia PiS dla Tuska. Były lider PO jest wygodny dla obecnej politycznej układanki w UE. Z punktu widzenia równowagi między regionami i stronnictwami politycznymi jest idealnym kandydatem. Nawet jeśli różni ważni gracze mają zastrzeżenia do jego pracy, nie bardzo ma wyraźnego konkurenta.

A ze zdaniem polskiego rządu Bruksela i inne europejskie stolice liczą się coraz mniej. Egzotyczne sojusze, dziwne wypowiedzi, obcesowe potraktowanie francuskich sojuszników w sprawie Caracali coraz skuteczniej zrażają kolejnych europejskich partnerów. Pozycję rządu pogarsza sytuacja wokół TK, który PiS chce chyba do końca roku całkowicie sobie podporządkować. Gdy w środę w polskim Sejmie w ekspresowym tempie przebiegały kolejne głosowania „trybunalskie”, w Parlamencie Europejskim miała miejsce debata o Polsce. Któraś z rzędu. Padały w niej te same zarzuty do polityki PiS w sprawie sądu konstytucyjnego, jakie pojawiają się od zeszłego roku, podnoszone przez europosłów, Komisję Wenecką, Komisję Europejską. To, jak często się powtarzają, pokazuje, że Polska staje się pomału „chorym człowiekiem Europy” i spycha się na własne życzenie na jej margines.

Dlatego też, sprzeciwiając się ostro objęciu przez Tuska kolejnej kadencji w RE, PiS bardziej może zaszkodzić sobie niż Tuskowi – potwierdzając opinię, że jest partią niezdolną do współpracy absolutnie z nikim. Nawet z własnym rodakiem. Opinia czołowego kłótnika Europy nie pomaga w prowadzeniu polityki na kontynencie. Choć pewnie prywatnie może cieszyć polityków PiS i budować w nich przekonanie, że wstają z kolan. Niestety, po to, by upaść na głowę. A ból i powikłania tego upadku odchorujemy wszyscy.

Jakub Majmurek dla WP Opinie

d1sr78t
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1sr78t
Więcej tematów