PolitykaHanna Gronkiewicz-Waltz odpiera atak. Padły mocne słowa

Hanna Gronkiewicz-Waltz odpiera atak. Padły mocne słowa

Hanna Gronkiewicz-Waltz odpiera atak. Padły mocne słowa
Źródło zdjęć: © newspix.pl | Bartek Kosinski
Natalia Durman
29.06.2017 12:37, aktualizacja: 29.06.2017 21:10

- Nie mogę patrzeć na obłudę, hipokryzję i zakłamanie Patryka Jakiego, który nie głosował za małą ustawą reprywatyzacyjną - stwierdziła Hanna Gronkiewicz-Waltz. To reakcja na przesłuchanie przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji byłego dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajko. W rozmowie z nami rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk punktuje - fałszywe, jego zdaniem - zarzuty kierowane pod adresem prezydent Warszawy.

Czwartkowe posiedzenie komisji dotyczy działki po dawnym gimnazjum przy ulicy Twardej. Jego uczniowie musieli opuścić budynek, bo okazało się, że do gruntu są roszczenia.

Zdaniem Bajko, prezydent stolicy miała pełną wiedzę o procesie reprywatyzacji. Przed komisją oznajmił, że ma dokument, na którym widnieje podpis Hanny Gronkiewicz-Waltz. Według Bajko, prezydent mówiła, że "nie potrzeba szkół w Śródmieściu i można oddać działkę na Twardej". Stwierdził, że "była presja na przestrzeganie terminów i wydawanie decyzji reprywatyzacyjnych".

"Odpowiedzialność jest jednoznaczna"

Na posiedzeniu komisji weryfikacyjnej nie stawił się nikt ze stołecznego ratusza. W rozmowie z nami rzecznik Bartosz Milczarczyk argumentował decyzję, mówiąc: - Na komisji każdy mówi, co chce. Mamy spór prawny z panem dyrektorem, który został zwolniony dyscyplinarnie, sprawa jest w sądzie.

O zarzutach dyrektora wobec prezydent powiedział krótko: - Pan Bajko nie jest osobą wiarygodną, wprowadził w błąd prezydenta miasta. Pani prezydent nie ingerowała w sprawy dotyczące decyzji reprywatyzacyjnych. Było biuro, które się w tym specjalizowało.

I dodał: - Zakres obowiązków wynika z regulaminu urzędu. Dyrektor nadzoruje biuro i wszystkich pracowników, również pod kątem przestrzegania przez nich prawa, więc odpowiedzialność jest jednoznaczna.

Rzecznik obala argumenty dyrektora

Rzecznik w rozmowie z nami obalił kilka tez wygłoszonych przez dyrektora przed komisją. Bajko twierdzi, że posiada dokument, na którym figuruje podpis Hanny Gronkiewicz-Waltz ws. reprywatyzacji działki przy ul. Twardej. Milczarczyk oznajmił, że nie wie, o jakim dokumencie mowa. Zapewnił, że miasto podjęło szereg działań, by tej działki nie zwracać.

- Miasto sprawdzało, czy są spadkobiercy - w Szanghaju, Kanadzie, USA i Brazylii. Okazało się, że doszło do nieprawidłości. Dzięki zaangażowaniu miasta działka ta jest nadal działka miejską - przekonywał.

Na stwierdzenie, że "była presja na przestrzeganie terminów i wydawanie decyzji reprywatyzacyjnych", rzecznik tłumaczył, że wszystkie decyzje zapadały w trybie Kodeksu postępowania administracyjnego.

- Nie ma takich przepisów, które by dawały 70 lat na rozpatrzenie sprawy. Niektóre były prowadzone szybciej, w 2-3 lata, niektóre wolniej - w 10 lat. Wszystko zależało od zgromadzenia dokumentacji - zaznaczył Milczarczyk.

Rzecznik zapewnił, że prezydent na pewno nie wypowiedziała zdania: "Nie potrzeba szkół w Śródmieściu i można oddać działkę na Twardej". Zwrócił uwagę, że stwierdzenie to stoi w kontrze z tym, co Bajko mówił o mikroplanach zagospodarowania Warszawy.

- To poprzez nie miasto starało się zablokować wydanie nieruchomosci oświatowej. Podejmowaliśmy specjalne, nowatorskie działania, ratując zagrożone zwrotem nieruchomosci edukacyjne - dodał.

"Nie mogę patrzeć na tę obłudę"

Wcześniej Gronkiewicz-Waltz na konferencji prasowej zadeklarowała, że stołecznemu ratuszowi zależy na wyjaśnieniu nieprawidłowości wokół stołecznej reprywatyzacji, jednak nie może to być "przedstawienie teatralne, gdzie jedną z głównych ról będzie odgrywał prezydent m.st. Warszawy".

- Chcę powiedzieć, że nie mogę patrzeć na tę obłudę, hipokryzję i zakłamanie Patryka Jakiego, który nie głosował za małą ustawą reprywatyzacyjną. Naprawdę ona była bezpieczna, jedyna do tej pory od 1990 roku, która dotykała w ogóle problemu reprywatyzacji - mówiła Hanna Gronkiewicz-Waltz na briefingu. Jak podkreślała, to sukces miasta Warszawy i nikt z PiS - poza posłem Sasinem i jeszcze jedną osobą - nie zagłosował za tą ustawą.

Gronkiewicz-Waltz powtórzyła, że to prezydent Warszawy jest organem, którzy orzeka w sprawach dekretowych. - Kim jest komisja, tego jeszcze do końca nie wiemy. Ona sama definiuje siebie w ustawie, jest organem administracji publicznej. Czyli to wygląda mniej więcej tak, obrazując to na obrazie sądowym, że sędzia apelacyjny wzywa sędziego, który wydał orzeczenie w niższej instancji, a teraz mówi: "pan teraz jest stroną" - mówiła prezydent Warszawy. - To jak może być stroną, przecież jest organem? - pytała. Powtórzyła, że komisja weryfikacyjna działa w sprzeczności z konstytucją.

W poniedziałek miasto złożyło do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie wniosek o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego. Jak wówczas mówiła Gronkiewicz-Waltz, w Polsce są dwa organy powołane do rozstrzygania spraw reprywatyzacyjnych - komisja weryfikacyjna i prezydent m. st. Warszawy.

Prezydent apeluje

W opublikowanym na Facebooku oświadczeniu prezydent stwierdziła, że "komisja weryfikacyjna ewidentnie konsumuje medialnie dorobek prokuratury i CBA, opóźniając wyjaśnienie i zakończenie tych spraw". Podkreśliła, że gdyby "mała" ustawa reprywatyzacyjna weszła w życie wcześniej, można by było odmówić decyzji zwrotowej m.in. nieruchomości przy ul. Twardej.

"Ani przewodniczący Jaki, ani minister Ziobro, ani nawet prezes Kaczyński - zresztą jak zdecydowana większość posłów Prawa i Sprawiedliwości - nie zagłosowali za wejściem w życie 'małej' ustawy reprywatyzacyjnej" - podkreśliła prezydent.

I podsumowała: "Duża ustawa reprywatyzacyjna - apeluję po raz tysięczny!".

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (341)
Zobacz także