PolitykaFrankfurt: masowe gwałty, których nie było. Kolejna antyimigrancka fałszywka

Frankfurt: masowe gwałty, których nie było. Kolejna antyimigrancka fałszywka

Frankfurt: masowe gwałty, których nie było. Kolejna antyimigrancka fałszywka
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Bernd Settnik
15.02.2017 16:07, aktualizacja: 15.02.2017 17:18

Niemiecki tabloid "Bild" podał informacje o masowych napaściach seksualnych dokonanych przez uchodźców w sylwestrową noc we Frankfurcie Teraz okazuje się, że żadne takie zdarzenie nie miało miejsca. To kolejna sfabrykowana historia dotycząca uchodźców w Niemczech.

"Seks-motłoch szalał we Frankfurcie! Po 37 dniach ofiary przerywają milczenie" - brzmiał sensacyjny nagłówek artykułu "Bilda" z 6. lutego. Historia opowiedziana wewnątrz przez domniemane ofiary masowej napaści seksualnej ze strony arabskich uchodźców przypominała tę z sylwestra 2015 w Kolonii: zorganizowana grupa kilkudziesięciu młodych mężczyzn miała w noworoczną noc przejść przez popularny frankfurcki deptak Fressgass, dokonując napaści seksualnych na obecne tam kobiety.

- Łapali mnie pod spódnicą, między nogami - wszędzie - zeznawała dziennikowi 27-letnia Irina, przedstawiająca się jako ofiara napaści.

Historia wzbudziła poruszenie zarówno w Niemczech, jak i za granicą. Rozeszła się poprzez media społecznościowe i dziesiątki portali. Jednak nieco tydzień później okazało się, że do opisywanych gwałtów prawdopodobnie nigdy we Frankfurcie nie doszło. Swoje wątpliwości co zgłosiła niemiecka policja, która po przesłuchaniu domniemanej ofiary stwierdziła, że kobiety nie było tej nocy nawet we Frankfurcie. Inny rzekomy świadek, właściciel restauracji Jan Mai, znany był ze swoich antymuzułmańskich i skrajnie prawicowych poglądów, którymi często dzielił się w mediach społecznościowych. Sprawą zainteresowały się też lokalne media, które stwierdziły, że noc na Fressgass upłynęła bez incydentów.

- Było absolutnie spokojnie - powiedziała gazecie "Frankfurter Allgemeine Zeitung" jedna z miejscowych restauratorek.

Po tym, jak mistyfikacja wyszła na jaw, "Bild" wykasował artykuł ze swoich stron, zaś redaktor naczelny gazety Julian Reichelt publicznie przeprosił za publikację fałszywych informacji. Co więcej, jak podał dziennik "Frankfurter Rundschau", kobietom, które zgłosiły się do tabloidu ze swoją historią, może grozić postawienie zarzutów przez prokuraturę.

Odkąd do Niemcy stały się celem masowego napływu uchodźców z Bliskiego Wschodu, podobnych zmyślonych historii uderzających w imigrantów jest coraz więcej. Wiarygodności dodaje im fakt, że podobnie jak w przypadku zajść podczas imprezy sylwestrowej w Kolonii, podobne historie rzeczywiście mają miejsce. Jednak podawane przez media fałszywki mają swoje poważne konsekwencje, a niektóre z nich żyją swoim życiem nawet po ich odkłamaniu.

Tak było ze sprawą Lisy F., rosyjskiej 13 latki, która po zniknięciu z domu na dwa dni powiedziała, że została porwana i brutalnie gwałcona przez grupę azylantów. Mimo, że dziewczyna później przyznała, że zmyśliła swoją historię, incydent wywołał dyplomatyczny konflikt. W sprawie Rosjanki interweniował szef MSZ Siergiej Ławrow, zaś pod siedzibą niemieckiego rządu protestowali mieszkający w Berlinie Rosjanie.

Innymi prominentnymi przypadkami zmyślonych historii, które przewinęły się przez media były m.in. ta o grupie ponad tysiąca muzułmanów, którzy skandując "Allahu Akbar" mieli podpalić w Dortmundzie jeden z najstarszych kościołów w Niemczech, oraz o Anasie Madamanim, uchodźcy z Syrii znanym ze zrobienia "selfie" z Angelą Merkel, który był później bezpodstawnie wiązany z zamachami w Brukseli, a potem także i w Berlinie.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (102)
Zobacz także