Czułe słówka za pieniądze. Jedno "kotku" wystarczy, żeby pójść z torbami

Czułe słówka za pieniądze. Jedno "kotku" wystarczy, żeby pójść z torbami

Czułe słówka za pieniądze. Jedno "kotku" wystarczy, żeby pójść z torbami
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Nina Harbuz
01.02.2018 17:55

Ceną za źle ulokowane uczucia mogą być zaciągnięte kredyty, zerwane majątki, a nawet stracone rodzinne majątki. Współcześni Casanovi wiedzą co mówić, żeby wyłudzić pieniądze. Ofiarami najczęściej są kobiety, ale mężczyźni też dają się złapać.

Allan Candelore wygrał proces, który wytoczył Tinderowi. Poszło o cenę rozszerzonej usługi portalu randkowego, za którą użytkownicy do 30. roku życia płacili 9,99 dol. miesięcznie, a ci po 30-tce 19,99 dol. Candelore uznał to za dyskryminację ze względu na wiek. Firma w oficjalnym stanowisku oświadczyła, że osoby starsze są lepiej usytuowane majątkowo, więc stać je na zapłacenie wyższej ceny za usługę. Nieoficjalnie mówiono, że ludzie po 30-tce są bardziej zdesperowani w poszukiwaniu miłości i to dlatego zapłacą każą, a przynajmniej wyższą, cenę.

Psychoterapeuta Robert Rutkowski z żalem przyznaje, że widzi pewien rodzaj desperacji wśród kobiet, które przekroczyły trzydziestkę, a nie stworzyły trwałego, udanego związku. - Angażują się w relacje, w które nigdy nie powinny wchodzić - komentuje. - Albo trwają od lat w związkach, jako te trzecie. Miałem taką pacjentkę, która zbliżała się do 40-tki, a od 8 lat była w związku z żonatym mężczyzną, który 8 lat wcześniej obiecał jej, że rozstanie się z żoną. Przez te wszystkie lata nie znalazł jednak na to dobrego momentu, a kobieta zmieniła swoje życie w nadzieję i wieczne oczekiwanie. Ceną jaką zapłaciła za złudne poczucie bycia kochaną była depresja - dodaje.

Nierzadko jednak zdarza się, że za miłość ludzie płacą wysoką cenę materialną i to znacznie wyższą niż ta, jakiej żądał Tinder. Znane są historie przepisanych majątków, pozrywanych lokat i kredytów zaciągniętych na nową miłość poznaną w internecie. Często na rzecz człowieka, którego nigdy się na oczy nie widziało. Scenariusz jest prosty. Poznają się na portalu randkowym, on jej mówi czułe słówka, o tym, że kocha, że jest kobietą jego życia, że chce się z nią zestarzeć i widzi przed nimi świetlaną przyszłość. Zawsze jest tylko jedno małe "ale". Najpierw musi spłacić dług wobec człowieka, który się na nim uwziął albo potrzebuje pieniędzy, żeby "uwolnić" się od żony. A kiedy tylko suma, czasem opiewająca na kilkanaście tysięcy, ląduje na jego koncie, ulatnia się.

- No, ale jak ta kobieta ma nie pomóc mężczyźnie, w którym się zakochała? Ufa mu i nie wierzy, że mógłby ją oszukać, bo ona sama nikogo nie oszukuje - komentuje psychoterapeutka Zuzanna Celmer. - Często takie ryzykowne i niebezpieczne decyzje podejmują kobiety w dojrzałym wieku, około 50-tki czy 60-tki, które czują się samotne i są spragnione miłości i bliskości. Są nieźle sytuowane finansowo, są wykształcone, tylko, że od dziecka mają zakodowane, że na miłość trzeba zasłużyć. Miałam kiedyś pacjentkę, która żeby uzyskać miłość matki nauczyła się szyć, żeby robić mamusi przeróbki krawieckie. Oczywiście w niczym to nie pomogło, matka całe życie jej nie zauważała. W dorosłość ta kobieta weszła z przeświadczeniem, że aby być kochaną, trzeba sobie na to sobie zasłuć, co może doprowadzić do takiego absurdu, że daje się obcemu człowiekowi swoje oszczędności z całego życia.
Miłosnych oszustów nie brak jednak i w rzeczywistości. Znana jest historia pisarki Marii Nurowskiej, która w Niemczech, w czasie spotkań autorskich, poznała 14 lat młodszego od siebie radcę prawnego. Zaczął się między nimi romans, który przekształcił się w 6-letni związek zakończony w sądzie. Poszło o nieruchomości, które nabywała pisarka, a które on częściowo przejął. - Zdarzają się jednak historie, kiedy również mężczyźni płacą wysoką cenę za miłosne zauroczenie - opowiada Celmer. - Osobiście znam historię artysty plastyka, który wrócił z zagranicy do Polski. Był zdolny, więc świetnie mu szło i miał pokaźny majątek, a przede wszystkim bardzo drogie narzędzia. Zakochał się, jego wybranka bardzo mu pomagała w organizowaniu życia w Polsce, wspierała go, jednocześnie sugerując, że powinien przepisać wszystko na nią, bo tak będzie łatwiej rozliczać się podatkowo. Zrobił to i tyle ją widział, a do sądu nie mógł iść, bo przecież wszystko zrobił dobrowolnie - mówi terapeutka.

Tam gdzie jest wielki głód miłości i dojmujące uczucie samotności, łatwo złapać się na najprostsze słówka, które chce się usłyszeć. - Czasem wystarczą czułe słowa, "kotku", "skarbie" czy "kochanie", żeby uwierzyć, że ułuda, której się doświadcza jest wielką miłością, stracić czujność i rozsądek. Ostatecznie Casanova zdobywał swoje kochanki na piękne słówka, na to, co kobiety chciały usłyszeć - kończy Celmer.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (5)
Zobacz także