PolskaBurza wokół rodziców, którzy porwali dziecko ze szpitala. Apel lekarza

Burza wokół rodziców, którzy porwali dziecko ze szpitala. Apel lekarza

Burza wokół rodziców, którzy porwali dziecko ze szpitala. Apel lekarza
Źródło zdjęć: © PAP
Katarzyna Bogdańska
19.09.2017 07:52, aktualizacja: 19.09.2017 17:09

Cały czas nie wiadomo, gdzie przebywa noworodek z Białogardu, którego rodzice zabrali ze szpitala. W internecie toczy się burzliwa dyskusja, czy postąpili słusznie, czy narazili dziecko na śmiertelne niebezpieczeństwo. Tymczasem lekarze wystosowali apel do "porywaczy".

Prokuratura wszczęła śledztwo ws. noworodka zabranego ze szpitala w Białogardzie w Zachodniopomorskiem. Śledczy zbadają, czy postępowanie rodziców mogło narazić dziecko na niebezpieczeństwo.

- Prokurator zdecydował o tym, aby wszcząć śledztwo ws. narażenia noworodka zabranego ze szpitala w Białogardzie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu poprzez odmowę wyrażenia zgody na przeprowadzenie niezbędnych zabiegów medycznych i zabranie noworodka ze szpitala - wyjaśnia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.

Zastrzega, że postępowanie jest obecnie prowadzone w sprawie i nikt nie usłyszał zarzutów.

W internecie aż huczy od komentarzy na ten temat. Z jednej strony internauci piszą o "szaleństwie eko-rodziców", z drugiej o bezduszności lekarzy i traktowaniu instrumentalnie pacjentów.

Apel lekarzy

Lekarze z białogardzkiego szpitala proszą rodziców noworodka, by dla dobra dziecka zgłosili się na badania.

- Wracajcie do nas z dzieckiem - apeluje do rodziców Roman Łabędź, ordynator oddziału położniczego w szpitalu w Białogardzie w rozmowie z "Super Expressem".

- Wykonamy wszystkie niezbędne badania, by zdrowiu matki i dziecka nic nie zagrażało - mówi.

Kontrowersyjna zbiórka

Na jednym z portali, zbierających od internautów pieniądze na określony cel, pojawiło się ogłoszenie z podpisem "Zrzutka dla rodziny z Białogardu na pomoc prawną". Próg ustawiono na 10 tys.

Tymczasem na koncie rodziców jest już ponad 30 tys.

Zbiórką zajęło się "Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o szczepieniach Stop Nop", które słynie z akcji protestacyjnych wobec obowiązkowych szczepień, co również wywołało kontrowersje.

Pod ogłoszeniem zamieszczono oświadczenie domniemanego ojca.

- Jeszcze trzy dni temu byliśmy szczęśliwą rodziną, która oczekiwała narodzin naszego dziecka. Dzisiaj jesteśmy uciekinierami, jesteśmy ścigani przez policję, organizują na nas obławy, a my czujemy się bardzo, bardzo zaszczuci - mówi w nagraniu domniemany ojciec.

"Nie było żadnego zagrożenia zdrowia i życia"

Jak dodaje w nagraniu, dziecko urodziło się "o czasie". - Ciąża jest donoszona. Dziecko nie potrzebowało inkubatora. Nikt tego nawet nie proponował. Poród odbył się bez komplikacji. Nie było żadnego zagrożenia zdrowia i życia naszego dziecka - twierdzi mężczyzna, wypowiadający się na nagraniu.

- W dwie i pół godziny po porodzie lekarz poinformował, że zgłasza nas do sądu rodzinnego, a mnie, że ja, jako tata dziecka, zagrażam jego zdrowiu i życiu. Powodem była odmowa zaszczepienia córki w pierwszej dobie życia oraz odmowa podania zastrzyku z witaminą K - mówi domniemany ojciec.
Dodaje, że prośba o niemycie dziecka po porodzie wzbudziła oburzenie w szpitalu. Jak tłumaczy, chodziło o "pozostawienie mazi popłodowej", która ma chronić dziecko w trakcie porodu i przez pierwsze dni życia. - Tutaj traktowane jest (to) jako zaniedbanie higieniczne, grożące zakażeniem - tłumaczy autor nagrania. Powiedział również, że rodzicom odmówiono wykonania badań w kierunku wrodzonych niedoborów odporności, a to jest "bezwzględnym przeciwwskazaniem do szczepienia przeciw gruźlicy". Jak opowiada autor nagrania, nie okazano ulotek od leków, które zaordynowano.

Jak twierdzi autor nagrania, zwołany doraźnie w budynku szpitala sąd rodzinny odebrał rodzicom prawa w zakresie podejmowania decyzji w kwestiach dotyczących świadczeń zdrowotnych u dziecka. - Ustanowiono kuratora, który nie ma zupełnie wykształcenia medycznego i tej osobie przekazano podejmowanie decyzji w sprawach zdrowia naszej córki. Nami kierowała wyłącznie troska o dobro i bezpieczeństwo naszego dziecka. Za naszą dociekliwość i troskę zostaliśmy ukarani odebraniem praw do dziecka, zmuszeni do ucieczki i ukrywania się, zrobiono z nas wyrzutków. Jesteśmy szkalowani przez fałszywe informacje medialne - mówi mężczyzna w nagraniu.

Stanowisko szpitala

Poród odbył się w czwartek w białogardzkim szpitalu. Dziecko - jak informuje szpital - jest wcześniakiem. Dziewczynka na świat przyszła w 36. tygodniu ciąży. Według ordynatora oddziału dr Romana Łabędzia rodzice nie wyrażali zgody na podejmowanie przez personel medyczny podstawowych czynności wobec noworodka. Z tego powodu zawiadomiony został sąd rodzinny. Gdy pracownik sądu dostarczył do szpitala pismo z postanowieniem sądu, rodzice z dzieckiem opuścili placówkę.

Wcześniej rzecznik szpitala Centrum Dializa Sp. z o.o. Witold Jajszczok mówił, że rodzice sprzeciwiali się m.in. "osuszeniu dziecka, ogrzaniu pod napromiennikiem ciepła, wytarciu z mazi płodowej, kąpieli dziecka w oddziale, podaży witaminy K domięśniowo lub doustnie, szczepieniom ochronnym, ewentualnemu dokarmianiu dziecka, gdyby tego wymagało, wykonaniu badań przesiewowych, profilaktyce zakażenia przedniego odcinka oka (inaczej zabieg Credego)".

Bez podstaw do interwencji sądu?

Prof. Helwich dodaje, że gdy rodzice odmawiają zaszczepienia dziecka wystarczy zawiadomienie stacji sanepidu, a sąd rodzinny powinien wkraczać, gdy brak zgody opiekunów na wykonanie procedury medycznej może zagrażać życiu dziecka.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (414)
Zobacz także