Berliner Zeitung o roszczeniach reparacyjnych: może to tylko manewr?
Dla niemieckiego rządu motywy, jakimi kieruje się Warszawa w roszczeniach reparacyjnych, pozostają zagadką - pisze "Berliner Zeitung”.
Dziennik zaznacza, że sprawa reparacji wydawała się już dawno załatwiona, najpóźniej w 2004 roku, kiedy ówczesny kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder i ówczesny prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski oświadczyli w Warszawie, że kwestia jest zamknięta.
"Kwaśniewski powiedział nawet, że domaganie się przez Polskę odszkodowania, mogłoby zniszczyć zjednoczoną Europę” – pisze "Berliner Zeitung”.
Odpowiedzialność za zbrodnie
Obecny rząd Niemiec – jak wyjaśnił rzecznik rządu Steffen Seibert– nie widzi podstaw do żądań reperacyjnych. Polska już w 1953 zrezygnowała z dalszych roszczeń. "Nie podlega dyskusji, że naziści spustoszyli Polskę bardziej niż inne kraje, na które napadli w czasie II wojny światowej” – zaznacza dziennik i nadmienia, że także niemiecki rząd podkreśla odpowiedzialność Niemiec za "niewyobrażalne zbrodnie”. "Co do tego nie może być także w przyszłości żadnych wątpliwości” – pisze dziennik i przypomina, że Niemcy już zapłacili – także Polsce – "znaczne reparacje” i w dalszym ciągu płacą za skutki, jakie wyrządziło nazistowskie bezprawie.
Zobacz: Niemieckie reparacje wojenne. Co można kupić za 25 bln złotych?
Odwrócić uwagę od krytyki?
Nie wiadomo jeszcze, jaką drogą trafi do Berlina rachunek z Warszawy za zniszczenia; czy Warszawa bezpośrednio zwróci się do Berlina, czy też do międzynarodowego sądu – pisze "Berliner Zeitung”. Zagadką pozostają także motywy polskiego rządu. Może chodzić o manewr, za pomocą którego PiS chce odwrócić uwagę od krytyki UE ws. reformy sądownictwa i gróźb Brukseli pozbawienia Polski prawa głosu.
"W tej sytuacji zdaniem polskiego rządu nie może zaszkodzić nieco silniejsze wystąpienie przeciwko wielkiemu państwu członkowskiemu UE, jakim są Niemcy” – konkluduje "Berliner Zeitung”.
Przeczytaj także:
opr. Katarzyna Domagała/DW